Ciche, dzikie i praktycznie bez turystów – poznajemy zachodnie Wyspy Kanaryjskie
Kiedy myślimy o Wyspach Kanaryjskich, przed oczami często stają nam zatłoczone plaże Teneryfy, tętniące życiem kurorty Gran Canarii czy lunaparki Lanzarote. Ale na zachodnich krańcach tego atlantyckiego świata kryją się wyspy zupełnie inne – ciche, dzikie i pełne zieleni. La Palma, La Gomera i El Hierro to miejsca, w których czas zdaje się płynąć wolniej, a natura wciąż gra pierwsze skrzypce.

Caldera de Taburiente – La Palma
Historia archipelagu Wysp Kanaryjskich, choć bogata w unikalne wątki dotyczące każdej z wysp, jest najbardziej kompletna i zrozumiała, gdy potraktujemy ją jako jedną, spójną opowieść. Wyspy Kanaryjskie kojarzą się dzisiaj głównie z relaksem, słońcem i palmami, ale ich przeszłość jest znacznie bardziej złożona i fascynująca, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Archipelag ma za sobą okresy izolacji, podboju, ekspansji kolonialnej, migracji, handlu, a także dramatycznych wojen i politycznych przemian. Warto więc przyjrzeć się tej historii, bo pozwala ona lepiej zrozumieć, czym są dziś Wyspy Kanaryjskie i dlaczego są tak wyjątkowe.
Prehistoria i czasy przedhiszpańskie – tajemnica Guanczów
Najstarsze ślady ludzkiej obecności na Wyspach Kanaryjskich sięgają co najmniej 1000 lat p.n.e., choć niektóre znaleziska sugerują nawet wcześniejsze daty. Pierwszymi mieszkańcami wysp byli ludzie określani zbiorczo jako Guanczowie, choć nazwa ta dotyczy właściwie tylko rdzennych mieszkańców Teneryfy. Na pozostałych wyspach istniały inne grupy o podobnej kulturze, lecz różnej organizacji społecznej i nazwach lokalnych – na przykład Bimbache na El Hierro czy Majos na Lanzarote i Fuerteventurze.
Guanczowie prawdopodobnie przybyli z Afryki Północnej, a ich język wykazuje liczne podobieństwa do języków berberyjskich. Co ciekawe, mimo że wyspy dzieli od kontynentu jedynie około 100 kilometrów, nie byli oni żeglarzami – po osiedleniu się żyli w dużej izolacji, bez kontaktu z innymi ludami.
Ich kultura była silnie związana z przyrodą – żyli w jaskiniach lub prostych domach z kamienia, zajmowali się hodowlą kóz i owiec, uprawiali proso, zbierali dzikie owoce. Znani byli z umiejętności mumifikowania zmarłych, używania kalendarza słonecznego, a także z unikalnej formy języka gwizdanego – „silbo”, który do dziś przetrwał na La Gomerze. Niektóre ich obrzędy, jak kult Słońca i Księżyca czy ofiary składane bogom, świadczą o rozwiniętym systemie wierzeń.
Średniowieczne odkrycia i początki ekspansji europejskiej
W czasach starożytnych Wyspy Kanaryjskie były znane Grekom i Rzymianom jako mityczne „Wyspy Szczęśliwe” – miejsce poza światem, gdzie życie jest łatwe i dostatnie. Rzymianie podjęli nawet próbę ekspedycji, a Pliniusz Starszy wspomina o odkryciu wyspy zwanej „Canaria” (nazwa pochodzi od łacińskiego „canis”, czyli pies i jest to najprawdopodobniej nawiązanie do dużych psów zamieszkujących wyspę lub symboliki plemiennej).
Po upadku Cesarstwa Rzymskiego wyspy na wiele stuleci zniknęły z map żeglarzy. Dopiero w XIII i XIV wieku ponownie zaczęły przyciągać uwagę Europejczyków. Wówczas portugalscy, genueńscy, francuscy i hiszpańscy żeglarze zaczęli docierać do wybrzeży archipelagu. Początkowo były to ekspedycje misyjne I badawcze, często wspierane przez zakonników próbujących nawracać lokalnych mieszkańców.
W 1341 roku odbyła się jedna z pierwszych dobrze udokumentowanych wypraw – ekspedycja wysłana przez króla Portugalii Alfonsa IV i dowodzona przez Florentyńczyków Nicoloso da Recco i Lancelotto Malocello. Właśnie od imienia tego drugiego wzięła nazwę wyspa Lanzarote.
Podbój i kolonizacja – Hiszpania przejmuje kontrolę
Prawdziwa ekspansja zaczęła się jednak w XV wieku. Królestwa Kastylii i Portugalii zaczęły rywalizować o kontrolę nad wyspami, które nabierały znaczenia jako przystanek w podróżach do Afryki i dalej – w kierunku Nowego Świata. W 1479 roku w Traktacie z Alcáçovas ustalono, że Wyspy Kanaryjskie mają przypaść Kastylii.
Rozpoczął się proces stopniowego podboju każdej z wysp. Na niektórych, jak Lanzarote, opór lokalnej ludności był minimalny. Inne, jak Gran Canaria, La Palma i Teneryfa, stawiały zacięty opór. Podbój Teneryfy zakończył się dopiero w 1496 roku po ciężkich walkach z Guanczami dowodzonymi przez wodzów (menceyes), z których najsłynniejszym był Bencomo.
Po zdobyciu wysp rozpoczął się proces ich intensywnej hispanizacji. Rdzenna ludność została w większości zniewolona lub zintegrowana ze społeczeństwem kolonialnym. Guanczowie zniknęli jako odrębna kultura, choć ich geny i niektóre zwyczaje są zauważalne nawet dzisiaj wśród współczesnych mieszkańców.
Złoty wiek – cukier, handel i piraci
W XVI i XVII wieku Wyspy Kanaryjskie były w ogromnym rozkwicie gospodarczym. Stały się ważnym punktem na atlantyckich szlakach handlowych, szczególnie dla statków płynących z Europy do Ameryki i odwrotnie. Szybko zaczęto rozwijać uprawy trzciny cukrowej, winorośli i bawełny. Importowano niewolników z Afryki, którzy pracowali na plantacjach.
Rozwój gospodarki przyciągał także nieproszonych gości – korsarzy I piratów. Anglicy, Holendrzy i Francuzi regularnie atakowali wyspy, plądrując miasta portowe. Na kartach historii szczególnie zapisał się atak admirała Horatio Nelsona na Santa Cruz de Tenerife w 1797 roku – nieudany, a dla Nelsona tragiczny, bo stracił w jego wyniku prawą rękę.
XVIII I XIX wiek – kryzysy, epidemie i emigracja
Choć następne wieki przyniosły pewne uspokojenie sytuacji militarnej, gospodarka zaczęła podupadać. Spadła rentowność plantacji, a populację dziesiątkowały epidemie cholery i dżumy. Wyspy stały się ubogim regionem peryferyjnym hiszpańskiego imperium.
Wraz z rosnącym bezrobociem i ubóstwem, nasiliła się fala emigracji – głównie do Ameryki Łacińskiej: Kuby, Wenezueli, Urugwaju. Tysiące Kanaryjczyków opuszczało swoje wyspy w poszukiwaniu lepszego życia, często nigdy nie wracając. Mimo to utrzymywali kontakt z ojczyzną – przesyłali pieniądze, pielęgnowali kulturę i język.
XX wiek – od dyktatury do demokracji
Wchodząc w XX wiek, Wyspy Kanaryjskie znajdowały się na peryferiach hiszpańskiego państwa, zarówno geograficznie, jak i społeczno-gospodarczo. Wciąż były regionem o przeważnie wiejskim charakterze, z niewielkim przemysłem, słabym systemem edukacji i dużym stopniem analfabetyzmu.
Lokalne elity ziemiańskie (tzw. „caciques”) trzymały władzę w rękach niewielkiej liczby rodzin, co prowadziło do społecznego niezadowolenia. W głównych miastach, takich jak Las Palmas czy Santa Cruz de Tenerife, zaczęły działać grupy intelektualistów i nauczycieli, domagające się reform społecznych i większego udziału regionu w życiu państwowym.
Wojna domowa i rola Kanarów w przewrocie Franco
Właśnie na Wyspach Kanaryjskich rozpoczęła się jedna z najbardziej dramatycznych kart XX-wiecznej historii Hiszpanii – zamach stanu generała Francisco Franco. W 1936 roku Franco przebywał w Las Palmas jako dowódca wojskowy archipelagu. Dzięki poparciu lokalnych garnizonów i wsparciu konspiratorów z Madrytu, Franco zorganizował tu swój pierwszy ruch wojskowy, który był początkiem rebelii przeciwko legalnemu rządowi II Republiki Hiszpańskiej.
Choć walki zbrojne na wyspach trwały krótko, represje wobec przeciwników politycznych były brutalne. Setki osób zostało aresztowanych, torturowanych, a wielu zginęło bez procesu – część z nich wrzucono do tzw. „pozos del olvido” (studni zapomnienia), głównie w rejonach wiejskich. Do dziś niektóre miejsca pamięci są badane przez historyków i organizacje społeczne, starające się przywrócić prawdę o losach zaginionych.
Po zakończeniu wojny domowej i zwycięstwie Franco, Wyspy Kanaryjskie zostały całkowicie podporządkowane reżimowi. Choć nie były centrum politycznym Hiszpanii, Franco przywiązywał do nich dużą wagę strategiczną – traktując je jako bramę do Afryki i potencjalny bastion militarno-morski. W tym czasie wzrosła też kolejna fala emigracji – głównie do Wenezueli, która zyskała przydomek „ósmej wyspy kanaryjskiej” z powodu dużej liczby mieszkańców archipelagu osiedlających się tam w poszukiwaniu lepszego życia. Emigracja stała się jednym z głównych tematów tożsamości Kanaryjczyków – z jednej strony była ratunkiem ekonomicznym, z drugiej traumą rozłąki i wykorzenienia.
Dopiero w latach 60. XX wieku zaczęła się wyraźna zmiana. Hiszpania otworzyła się na zagraniczny kapitał, a jednocześnie świat odkrył potencjał Wysp Kanaryjskich jako kierunku turystycznego. Zaczęto budować hotele, lotniska i autostrady. Gran Canaria i Teneryfa stały się pionierami turystyki masowej – zwłaszcza wśród Brytyjczyków i Niemców.
Demokratyzacja, autonomia i dzisiejsze Wyspy Kanaryjskie
Po śmierci Franco w 1975 roku Hiszpania rozpoczęła transformację ustrojową, która miała olbrzymi wpływ także na Wyspy Kanaryjskie. W nowej Konstytucji z 1978 roku ustanowiono system autonomicznych wspólnot, a Wyspy Kanaryjskie uzyskały status Wspólnoty Autonomicznej Hiszpanii, z własnym parlamentem, rządem i szerokim zakresem samodzielności.
Równocześnie zaczęła rozwijać się regionalna tożsamość kanaryjska. Powstawały lokalne partie polityczne, organizacje kulturalne, ruchy językowe. Choć hiszpański pozostaje językiem urzędowym, coraz więcej uwagi poświęca się dziedzictwu Guanczów i afro-kanaryjskim wpływom kulturowym. Na wyspach promuje się też lokalne tradycje muzyczne, gastronomię i folklor.

Skały bazaltowe „organy” – La Gomera
Samolot
Na początek musimy wziąć pod uwagę, że zachodnie Wyspy Kanaryjskie niezwykle rzadko mają bezpośrednie połączenia z Polski. Najprościej mówiąc – trzeba najpierw dolecieć na jedną z większych wysp archipelagu, takich jak Teneryfa lub Gran Canaria, a następnie przesiąść się na lot lokalny lub popłynąć promem.
Linie lotnicze, które często obsługują kierunki kanaryjskie, to Ryanair, Wizz Air i czarterowe linie współpracujące z biurami podróży. Najwięcej połączeń znajdziesz na Teneryfę, Gran Canarię i Lanzarote – i to właśnie stamtąd odbywa się dalsza część podróży na mniej znane wyspy zachodniego krańca archipelagu.
Jeśli Twoim celem jest La Palma, masz najłatwiejsze zadanie spośród tej trójki. Lotnisko na La Palmie (kod SPC) obsługuje regularne połączenia z Hiszpanii kontynentalnej oraz z większych wysp Kanarów. Możemy tam dotrzeć na przykład przez Madryt, Barcelonę lub Teneryfę. Z Polski często pojawiają się atrakcyjne oferty z jedną przesiadką – na przykład lot z Warszawy do Madrytu, a stamtąd na La Palmę. Zdarzają się także połączenia z przesiadką w Niemczech, zwłaszcza w sezonie zimowym, gdy wiele linii zwiększa liczbę lotów na Wyspy Kanaryjskie. W praktyce cała podróż trwa od około 8 do 12 godzin, w zależności od przesiadki. Lotnisko położone jest niedaleko stolicy wyspy, Santa Cruz de La Palma, a komunikacja autobusowa i sieć wypożyczalni samochodów działają sprawnie.
La Gomera to już nieco bardziej kameralna destynacja i wymaga od podróżnika dodatkowego kroku. Nie ma tam bezpośrednich lotów z kontynentu europejskiego – wszystkie samoloty docierają na wyspę z Teneryfy, a konkretnie z lotniska Tenerifa South (TFS). Oznacza to, że musisz zaplanować lot z Polski na Teneryfę, a następnie krótki, około półgodzinny przelot lokalnymi liniami Binter Canarias lub Canaryfly.
Alternatywnie możesz wybrać prom z Teneryfy – rejs z portu Los Cristianos do San Sebastián de La Gomera trwa około godziny i jest świetną opcją, jeśli chcesz połączyć podróż z widokami oceanu. Połączenia promowe kursują kilka razy dziennie, więc łatwo dopasować je do przylotu swojego samolotu.
El Hierro, najmniejsza i najbardziej odosobniona z zachodnich wysp, to już prawdziwy kierunek dla osób szukających ciszy i autentyczności. Dostać się tam można tylko z innych wysp Kanarów, głównie z Teneryfy. Połączenia lotnicze na El Hierro realizują głównie lokalne linie Binter Canarias –l- lot trwa niespełna 40 minut. Zdarzają się też rejsy promowe, które płyną nieco dłużej, ale oferują spokojną, malowniczą podróż. W praktyce więc najwygodniejszą trasą z Polski jest lot na Teneryfę, nocleg lub krótka przesiadka, a następnie lot na El Hierro.
Pod względem cen podróż na zachodnie wyspy Kanaryjskie nie musi być bardzo kosztowna, choć wiele zależy od terminu i wybranego połączenia. Bilety z Polski na Teneryfę w okresach poza sezonem można znaleźć już od 400-600 zł w dwie strony, a loty lokalne pomiędzy wyspami kosztują zwykle od 40 do 100 €. Natomiast promy to wydatek rzędu 30-50 € w jedną stronę. Warto śledzić promocje i ustawić alerty cenowe w wyszukiwarkach takich jak Skyscanner, Kiwi czy Google Flights. Czasem tańsze okazują się też połączenia z przesiadką w Hiszpanii kontynentalnej niż bezpośredni lot czarterowy.

Lotnisko El Hierro
Pogoda
Wyspy Kanaryjskie, nazywane przez wielu „wyspami wiecznej wiosny”, to kierunek całoroczny. Położone u wybrzeży północno-zachodniej Afryki, ale należące do Hiszpanii, oferują stabilny klimat z minimalnymi wahaniami temperatury, bryzą i stosunkowo niewielką ilością opadów. Choć warunki atmosferyczne są tutaj przewidywalne i sprzyjające, to warto wiedzieć, jak wygląda pogoda na Kanarach w różnych porach roku, jakie są średnie temperatury powietrza i wody oraz kiedy odbywają się najciekawsze wydarzenia i festiwale.
Wiosna (marzec-maj)
Wiosna na Wyspach Kanaryjskich to idealny czas na zwiedzanie, piesze wędrówki i spokojniejsze plażowanie. Temperatury dzienne oscylują między 22 a 25°C, a noce są już całkiem przyjemne – od 15 do 18°C. Woda w oceanie ma w tym okresie od 19 do 21°C, więc dla wielu osób jest już wystarczająco ciepła do kąpieli, choć nadal lekko orzeźwiająca. Na południowych wybrzeżach dni są niemal zawsze słoneczne, natomiast północne części wysp mogą być bardziej zachmurzone.
W tym okresie odbywa się wiele lokalnych fiest związanych z Wielkanocą – Semana Santa, czyli Wielki Tydzień, to wyjątkowe doświadczenie, bogate w wydarzenia religijne i wyjątkowe tradycje zachodnich Wysp Kanaryjskich. W kwietniu i maju odbywają się też regionalne święta z pokazami folkloru, muzyką na żywo i lokalnym jedzeniem, a wszystko to w otoczeniu kwitnących krajobrazów.
Lato (czerwiec-sierpień)
Lato na Kanarach to sezon wysokich temperatur, ale bez męczących upałów typowych dla kontynentalnej Hiszpanii. Na południowych wybrzeżach wysp termometry wskazują od 26 do 33°C w dzień i 20–24°C w nocy. Mimo wysokich wartości, dzięki stałym wiatrom i umiarkowanej wilgotności, odczuwalna temperatura jest komfortowa. Woda w oceanie osiąga temperatury 22-24°C i zachęca do długich kąpieli, sportów wodnych czy też snorkelingu.
Właśnie dlatego to idealny czas dla miłośników sportów wodnych – szczególnie na zachodnich wyspach gdzie fale i wiatry są największe. W czerwcu warto doświadczyć Fiesty de San Juan – Noc Świętojańska obchodzona jest tu bardzo żywiołowo. Na plażach rozpalane są ogniska, mieszkańcy i turyści kąpią się o północy w oceanie, a wszystko odbywa się w atmosferze muzyki i tańca.
Jesień (wrzesień-listopad)
Jesień to według wielu najlepszy czas na wyjazd na Kanary. Temperatury spadają powoli i nieznacznie, mieszcząc się w przedziale 24-29°C w dzień i 18-22°C w nocy. Woda w oceanie wciąż jest bardzo ciepła – od 23 do nawet 25°C, ponieważ zdążyła się nagrzać przez całe lato. Ogólnie rzecz ujmując – wrzesień jest miesiącem idealnym dla tych, którzy chcą uniknąć tłumów, a jednocześnie skorzystać z letnich atrakcji.
Pomimo mniejszego ruchu turystycznego, wciąż odbywa się wiele lokalnych wydarzeń, często wyjątkowych dla każdej z wysp.
Zima (grudzień-luty)
Zima na Wyspach Kanaryjskich to czas, kiedy tysiące Europejczyków ucieka od mrozu i śniegu, by złapać oddech w łagodnym klimacie. Temperatury w ciągu dnia wynoszą średnio 20-24°C, a w nocy 14-17°C. Najcieplejsze warunki panują na południu Teneryfy, Gran Canarii i Fuerteventury. Woda w oceanie wciąż pozwala na kąpiele – ma około 18-20°C.
Zimą pogoda sprzyja aktywnościom na świeżym powietrzu, takim jak trekking i zwiedzanie. W grudniu i styczniu warto przyjrzeć się lokalnym obchodom Bożego Narodzenia i Nowego Roku – wyspy zdobią kolorowe iluminacje, a w miastach odbywają się jarmarki z regionalnymi przysmakami i rękodziełem. Największą zimową atrakcją jest jednak karnawał, wyróżniący się tutaj swoją kameralnością.
Kilka słów o mikroklimatach
Choć wyspy są nieduże, potrafią zaskoczyć zmiennością pogody na przestrzeni kilkunastu kilometrów. Południowe wybrzeża wysp są znacznie cieplejsze i bardziej suche niż ich północne części. Z kolei północ bywa bardziej zielona i wilgotna, co jest efektem pasatów i ukształtowania terenu. Niezależnie od miesiąca, pogoda na Wyspach Kanaryjskich sprzyja aktywnemu wypoczynkowi, a lokalna kultura oferuje coś ciekawego niemal przez cały rok. Nie trzeba celować w “wysoki sezon”, żeby dobrze trafić.

Solniska na La Palmie – Fuencaliente
La Palma i Parque Nacional de la Caldera de Taburiente
Na początek wyspa La Palma, znana jako „La Isla Bonita”, czyli „Piękna Wyspa” . Zielona, górzysta, z dramatycznymi klifami i bujną roślinnością, wydaje się być zupełnie innym światem w obrębie tego samego archipelagu. Zaczynamy od samego serca wyspy, jakim jest Parque Nacional de la Caldera de Taburiente.
Park Narodowy Caldera de Taburiente to miejsce, które nie wpisuje się w żadne typowe ramy zwiedzania. Sama kaldera – ogromne zagłębienie w centrum wyspy, powstałe w wyniku skomplikowanego procesu erozyjnego, a nie eksplozji wulkanu – to zjawisko unikatowe na skalę światową. Z lotu ptaka przypomina gigantyczną misę, której zbocza opadają stromo ku wnętrzu, porośnięte gęstymi lasami sosny kanaryjskiej. Dla wielu to właśnie te lasy, a nie same skały, robią największe wrażenie – gęste, ciche i pełne cienia.
Wejście do parku najlepiej zaplanować z miejscowości Los Llanos de Aridane, skąd prowadzi droga w kierunku centrum turystycznego El Paso oraz punktu widokowego Mirador de la Cumbrecita. Polecam wcześniej zarezerwować miejsce parkingowe, bo wjazd na ten punkt widokowy jest limitowany. Sam Mirador oferuje wspaniałą perspektywę na rozległą dolinę kaldery, ale to dopiero początek – najlepsze dopiero przed Tobą, kiedy zejdziesz na szlaki prowadzące w głąb parku.
Trekking w Caldera de Taburiente to przygoda, która może przybrać różne formy – od kilkugodzinnych spacerów, aż po całodzienne wyprawy z noclegiem na wyznaczonym kempingu. Często wybieranym szlakiem jest trasa prowadząca do wodospadu Cascada de los Colores. Woda płynie tam przez skały o intensywnych barwach, zabarwionych przez minerały wypłukiwane z górskich źródeł. Żółcie, pomarańcze, czerwienie – wszystko to w otoczeniu zieleni, śpiewu ptaków i szumu potoku. Wędrówka tutaj to intymna podróż przez naturalne piękno, w którym każdy krok ma znaczenie.

Wejście do tunelu lawowego
Po drodze mija się rozległe połacie lasów sosny kanaryjskiej – drzewa unikalnego dla Wysp Kanaryjskich, odpornego na ogień i przystosowanego do trudnych warunków klimatycznych. Właśnie te sosny odpowiadają za wyjątkowy mikroklimat parku: czyste powietrze, wilgoć zatrzymywana przez igły i cień dający wytchnienie nawet w cieplejsze dni. Spacerując wśród nich, łatwo zapomnieć, że jeszcze kilka dni wcześniej stąpało się po suchej, pustynnej ziemi Fuerteventury czy wulkanicznych krajobrazach Lanzarote. Tutaj wszystko pachnie życiem.
Co ciekawe, w Caldera de Taburiente praktycznie nie ma infrastruktury turystycznej. To świadoma decyzja – cały park ma pozostać miejscem możliwie dzikim, niezmienionym przez masową turystykę. To wymusza na nas pewną formę odpowiedzialności i przygotowania – musimy zabrać ze sobą wodę, jedzenie, odpowiednie buty i respekt wobec miejsca, które jest nie tyle atrakcją, co żywym ekosystemem.
Dla miłośników astronomii i nocnego nieba park i cała wyspa mają jeszcze jedną atrakcję: ciemność. La Palma jest jednym z najlepszych miejsc na świecie do obserwacji gwiazd. W nocy, kiedy chmury opadną niżej lub całkowicie znikną, nad głową otwiera się naturalne planetarium.
Wizyta w Parque Nacional de la Caldera de Taburiente to doskonałe otwarcie zwiedzania La Palmy. Po dwóch wyspach, które oferowały bardziej otwarte, surowe przestrzenie, tu wkraczamy do świata gór, lasów i źródeł. Wszystko jest bardziej zamknięte i osobiste.
Po dniach spędzonych na wędrówkach po Caldera de Taburiente, naturalnym krokiem w górę (dosłownie i symbolicznie) jest wyprawa na Roque de los Muchachos. To najwyższy punkt La Palmy, sięgający 2 426 metrów n.p.m., który oferuje zupełnie inną perspektywę na wyspę i cały archipelag.

Caldera de Taburiente
Droga prowadząca na szczyt sama w sobie jest warta uwagi. Wijące się serpentyny przechodzą przez różne strefy krajobrazowe: od zielonych dolin i gajów, przez obszary krzewiaste, aż w końcu zieleń ustępuje miejsca skałom i niskim krzewom. Na każdym zakręcie pojawia się nowy widok, inne światło, zmienia się kolor ziemi, a powietrze staje się coraz rzadsze i chłodniejsze.
Na samej górze znajduje się Obserwatorium Astrofizyczne Roque de los Muchachos – jedno z najważniejszych na świecie. Kompleks nie jest otwarty dla zwiedzających w każdej chwili, ale nawet z zewnątrz robi wrażenie. W ogromnych kopułach skrywają się teleskopy, które „pracują” głównie nocą, badając zjawiska na krańcach znanego wszechświata.
Wokół rozciągają się punkty widokowe, z których rozpościera się szeroka panorama. Widać stąd inne wyspy archipelagu – przy dobrej pogodzie majaczą na horyzoncie sylwetki Teneryfy, La Gomery, El Hierro, a czasem nawet Gran Canarii. To szczególne miejsce do obserwacji nie tylko gwiazd, ale też chmur, które często zostają zatrzymane poniżej linii grzbietu górskiego – efekt tak zwanego morza chmur.
Roque de los Muchachos ma też swoje mniej znane oblicze, jako miejsce gdzie lokalna przyroda zaskakuje odpornością i dostosowaniem do surowych warunków. Rośnie tu wiele gatunków roślin, które potrafią przetrwać na dużej wysokości, w silnym nasłonecznieniu i przy dużych wahaniach temperatury. Często kwitną nisko przy ziemi, ukrywając się przed wiatrem.
Trzeba również zaznaczyć, że Roque de los Muchachos pełni też ważną rolę kulturową, jako miejsce obecne w świadomości lokalnej społeczności od stuleci. Dla rdzennych mieszkańców La Palmy, Guanchów, góry miały znaczenie duchowe i rytualne. Do dziś zachowały się ślady ich obecności w postaci petroglifów i kamiennych struktur. To dodatkowy wymiar, który dodaje głębi tej przestrzeni.

Księżycowy krajobraz
Miasto Santa Cruz de La Palma
Po dniach spędzonych w górach i lasach La Palmy, nadszedł czas, by skierować się ku wybrzeżu i poczuć inny rytm tej wyspy – bardziej miejski, choć wciąż daleki od pośpiechu znanego z większych metropolii.
Santa Cruz de La Palma to stolica wyspy – niewielkie, ale pełne charakteru miasto, które idealnie zamyka (lub otwiera) etap zwiedzania bardziej naturalnych obszarów. Miasto rozciąga się wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy, pomiędzy oceanem a stromym zboczem, które niemal dotyka ostatnich ulic. To miasto nie miało miejsca na rozrost wszerz, dlatego rozwijało się w głąb – wąskimi uliczkami, zwartą zabudową i wysokimi balkonami wychodzącymi prosto na brukowane chodniki.
W Santa Cruz zachowało się wiele budynków z czasów kolonialnych, kiedy port miasta był jednym z ważniejszych punktów handlowych między Europą a Nowym Światem. Charakterystyczne drewniane balkony z misternie rzeźbionymi balustradami są nie tylko fotogeniczne – to lokalna tradycja architektoniczna, która nadaje miastu przytulny, niemal teatralny klimat. Szczególnie polecam przejść się Calle O’Daly – główną ulicą starówki, która kiedyś była tętniącą życiem arterią handlową.
Nie możemy pominąć też nadmorskiej promenady, ciągnącej się wzdłuż brzegu – z jednej strony ocean, a z drugiej zabudowania starego miasta. Choć miasto nie oferuje wielkich plaż, tuż obok centrum znajduje się Playa de Santa Cruz – nieduża, ale zadbana, z ciemnym wulkanicznym piaskiem. To dobre miejsce, żeby na chwilę usiąść, zanurzyć stopy w wodzie i złapać oddech po intensywnym zwiedzaniu wyspy.

Panorama Santa Cruz
Iglesia del Salvador I Museo Insular de La Palma
Choć Santa Cruz nie jest duże, potrafi wciągnąć. Wystarczy skręcić z głównej ulicy w jedną z bocznych alejek, prowadzącą do Plaza de España. Tam znajduje się najważniejszy zabytek miasta – Iglesia del Salvador.
Kościół ten od wieków pełni rolę miejskiej świątyni parafialnej. W architekturze dominują elementy renesansowe i gotyckie, które przywędrowały tu razem z pierwszymi hiszpańskimi osadnikami. Wnętrze kościoła, choć stosunkowo proste, przyciąga wzrok detalami. Drewniany sufit w stylu mudéjar, przypominający odwrócony kadłub łodzi, został wykonany ręcznie przez lokalnych rzemieślników i stanowi niezwykle cenny przykład tego typu konstrukcji na wyspie. Obok niego uwagę zwracają boczne kaplice, zdobione starymi ołtarzami, malowidłami i rzeźbami świętych.
A wystarczy przejść kilkaset metrów w głąb starówki, by trafić do budynku, który wprowadzi nas jeszcze głębiej w historię i charakter La Palmy. Museo Insular de La Palma, mieści się w dawnym klasztorze franciszkanów. Otoczony krużgankiem dziedziniec z kamienną studnią pośrodku, drewniane galerie na piętrze i solidne mury budynku zachowały klimat epoki, kiedy życie klasztorne toczyło się tu w zupełnej ciszy.
Wnętrze muzeum jest podzielone na kilka tematycznych sekcji. Znajdziemy tu zarówno eksponaty związane z historią naturalną wyspy, jak i te prezentujące życie codzienne dawnych mieszkańców. Szczególnie ciekawa jest kolekcja etnograficzna – z narzędziami rolniczymi, przedmiotami codziennego użytku, tradycyjnymi strojami i rękodziełem. To wszystko opowiada o czasie, kiedy życie na La Palmie toczyło się w rytmie natury, a wyspa była niemal całkowicie samowystarczalna.
W muzeum znajdziemy także bogaty zbiór sztuki religijnej oraz stare mapy i dokumenty, które ukazują znaczenie wyspy w czasach, gdy była ważnym punktem przystankowym na szlaku handlowym między Europą a Ameryką. Część sal poświęcono również lokalnej florze i faunie – z wysuszonymi okazami roślin, minerałami i informacjami o geologicznej historii archipelagu.
To miejsce ma nieco akademicki charakter, ale nie wymaga specjalistycznej wiedzy, by je docenić. Po zwiedzaniu warto jeszcze na chwilę przysiąść na ławce na dziedzińcu, otoczonym krużgankami I z cieniem palm.
Południe wyspy – Region Fuencaliente
Po dniu spędzonym w Santa Cruz, dobrze jest zmienić perspektywę i ruszyć na południe. Kierunek: Fuencaliente – najbardziej wysunięta na południe część La Palmy, gdzie krajobraz znów ulega radykalnej przemianie. Po gęstych lasach Caldera de Taburiente, surowym masywie Roque de los Muchachos i historycznej starówce stolicy, tutaj na nas czeka ciemna ziemia, rozległe pola lawy i ślady nie tak odległej aktywności wulkanicznej.
W tym regionie natura przypomina o swojej obecności w bardziej bezpośredni sposób – nie poprzez zieleń i wodę, ale przez popiół, bazalt i stwardniałą magmę. Choć gleba jest tu ciemna i pozornie niegościnna, to właśnie w tym regionie znajdują się jedne z najbardziej żyznych terenów uprawnych na wyspie, w tym winnice słynące z wyjątkowego malvasii – lokalnego, słodkiego wina, które od wieków eksportowano do Europy i obu Ameryk.
Samo miasteczko Fuencaliente de La Palma jest niewielkie, z kilkoma uliczkami, lokalnymi barami i placem, na którym życie toczy się bez pośpiechu. To dobra baza wypadowa, by poznać południowy kraniec wyspy i jego najciekawsze miejsca.
Samo miejsce również przypomina, że La Palma to wyspa ukształtowana przez ogień, ale jednocześnie pełna życia, które potrafi się przystosować i trwać – czasem w najbardziej nieoczywistych formach.
Najbardziej charakterystycznym punktem na mapie jest oczywiście Volcán de San Antonio – wulkan, który możemy obejść dookoła specjalnie przygotowaną trasą spacerową. Ścieżka jest łagodna i dostępna także dla mniej doświadczonych piechurów. Z góry rozciąga się widok na południowe wybrzeże, pokryte zastygłą lawą, oraz na kolejny, młodszy krater – Volcán Teneguía, który wybuchł stosunkowo niedawno, bo w 1971 roku.
Z wulkanem jest bezpośrednio związane centrum dla odwiedzających, w którym znajdziemy tinteraktywną wystawę poświęconą geologii wyspy, historii wybuchów oraz ich wpływowi na życie mieszkańców. Zobaczymy też archiwalne zdjęcia z erupcji wulkanu Teneguía i dowiemy się, jak zmieniła ona linię brzegową oraz lokalny krajobraz. Ciekawostką jest też makieta wyspy z zaznaczonymi wszystkimi wulkanicznymi formacjami – dzięki niej łatwiej zrozumieć, jak skomplikowana jest struktura geologiczna La Palmy.
Następnie polecam zjechać dalej na południe krętą drogą prowadzącą przez surowy, niemal księżycowy krajobraz, aż do miejsca, gdzie ziemia spotyka się z oceanem. Tam znajdują się Salinas de Fuencaliente, czyli tradycyjne pola solne. Układ geometrycznych basenów z wodą morską, powoli odparowującą w słońcu, wygląda niemal jak sztuka współczesna – z kontrastami między bielą soli, czernią skał i błękitem oceanu.
Spacer po wyznaczonych ścieżkach wśród salin pozwala zobaczyć cały proces powstawania soli – od momentu wprowadzenia wody morskiej do pierwszych zbiorników, aż po ręczne zbieranie gotowych kryształków. Praca w salinach wymaga precyzji i cierpliwości – cały proces trwa tygodniami i jest całkowicie zależny od pogody. Według wielu jest to najbardziej fotogeniczne miejsce na całej wyspie.

Solniska we Fuencaliente
Wyspa El Hierro i Centro Etnográfico Casa de las Quinteras
Po intensywnych dniach na La Palmie, przychodzi moment, by ruszyć dalej – na kolejną wyspę archipelagu. El Hierro, znana również jako „La Isla del Meridiano”, to miejsce, które od początku sprawia wrażenie jakby było trochę na uboczu – nie tylko geograficznie, ale i mentalnie. Główne miasto (Valverde) nie przypomina stolic innych wysp. Położone na wzgórzu, z niską zabudową i spokojnymi ulicami, wygląda raczej jak większa wioska niż centrum administracyjne. I to w nim właśnie tkwi jego urok.
Wystarczy przejść zaledwie kilkaset metrów z głównego placu, by dotrzeć do miejsca, które pozwala nam na początek zajrzeć w historię wyspy – Centro Etnográfico Casa de las Quinteras. Ukryte w jednej z bocznych uliczek, muzeum jest położone w dawnym domu mieszkalnym, typowym dla El Hierro – z kamiennymi ścianami, dwuspadowym dachem i wewnętrznym dziedzińcem.
Wejście do środka przeniesie nas w czasy, kiedy El Hierro było niemal całkowicie odizolowane – bez lotniska, bez regularnych połączeń i bez importowanych produktów. Ludzie żyli tu z tego, co potrafili wyhodować, wyprodukować lub wymienić. Centrum etnograficzne dokumentuje właśnie te realia: świat pracy ręcznej, prostych narzędzi i lokalnych tradycji.
Ekspozycja została podzielona na kilka niewielkich sal tematycznych, ale całość zachowuje kameralny, domowy charakter. W jednej z izb zobaczymy narzędzia używane do uprawy roli – motyki, drewniane pługi, kosze do zbiorów. W innej zgromadzono przedmioty codziennego użytku: ceramiczne dzbany, naczynia kuchenne, formy do wypieku chleba. Dużo miejsca poświęcono rękodziełu, które było nie tylko sposobem na wyrażenie estetyki, ale też praktycznym sposobem zarobku i utrzymania – kobiety zajmowały się tkactwem, ceramiką, haftem, a mężczyźni stolarstwem i kowalstwem. Dziś wiele z tych rzemiosł zanikło, ale muzeum pielęgnuje te tradycje.
Na szczególną uwagę zasługuje część poświęcona tradycyjnym strojom, które nadal pojawiają się podczas lokalnych fiest i świąt religijnych. Stroje te wykonane są z dużą precyzją i znaczeniem. Każdy haft, kolor czy sposób wiązania chusty ma swoje miejsce w lokalnej tradycji, często przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
Nie brakuje też przestrzeni poświęconej kulturze duchowej mieszkańców wyspy – ich wierzeniom, symbolice i rytuałom związanym z cyklem natury. W małych gablotach umieszczono święte figurki, ręcznie pisane modlitewniki, elementy procesji i święta patronów, które do dziś są ważnym elementem lokalnej tożsamości.
Warto również zwrócić uwagę na dokumenty i fotografie – czarno-białe zdjęcia pokazują twarze ludzi, którzy tworzyli codzienność El Hierro w XX wieku: rolników, rybaków, pasterzy. Muzeum pokazuje, że ta wyspa to nie tylko wulkaniczne zbocza i naturalne baseny, ale także wspólnota.

W tej części wyspy dominują krzewy
Ecomuseo de Guinea
Po spacerze przez Valverde i wizycie w etnograficznym muzeum Casa de las Quinteras, warto obrać kierunek na zachód, w stronę bardziej otwartych przestrzeni El Hierro. Celem jest Ecomuseo de Guinea, zlokalizowane w okolicach miejscowości Frontera, u stóp stromych klifów, które wyznaczają północno-zachodnią krawędź wyspy.
Sam ekomuzeum to kompleks, który łączy kilka elementów: rekonstruowaną osadę z tradycyjnymi kamiennymi domami, przestrzeń poświęconą historii osadnictwa na El Hierro, a także centrum informacji o lokalnej przyrodzie i bardzo ciekawy punkt związany z badaniami nad jaszczurką olbrzymią z El Hierro – gatunkiem endemicznym i niemal całkowicie wymarłym, którego populację próbuje się tu odtworzyć.
Wizyta rozpoczyna się od przejścia przez kamienną bramę do osady Guinea – jednej z najstarszych na wyspie. Domy zostały odtworzone zgodnie z historycznym układem: niskie, zbudowane z lokalnych kamieni, z niewielkimi otworami okiennymi i dachami z płaskich belek i gliny. Tu nie chodzi o stworzenie „skansenu” z tabliczkami informacyjnymi, a chodzi raczej o subtelne przeniesienie się w przestrzeń, w której kiedyś toczyło się zwykłe życie: gotowanie, uprawa, wypiek chleba, hodowla kóz. Każdy budynek pokazuje inny etap rozwoju architektury na wyspie – od najprostszych schronień po domy z podziałem na pomieszczenia i bardziej złożoną strukturą.
Szczególną wartością tego miejsca jest to, że osada została zaprojektowana nie „ku czci przeszłości”, ale po to, by pokazać ciągłość między dawnymi sposobami życia a tym, co na El Hierro funkcjonowało jeszcze całkiem niedawno. Wnętrza są proste, ale urządzone z autentycznymi przedmiotami – zniszczonymi, naprawianymi, pełnymi śladów użytkowania. Zamiast wystawy z podpisami, jest przestrzeń, która sama mówi o sobie.
Interesującym punktem muzeum jest także niewielka ekspozycja dotycząca emigracji – tematu, który na El Hierro ma bardzo konkretne znaczenie. Przez lata wiele rodzin opuszczało wyspę w poszukiwaniu lepszych warunków życia. Liczne domy z czasem pustoszały, ale dziś wiele z nich odzyskuje nowe życie dzięki inicjatywom takim jak ecomuseo.
Drugim, równie istotnym elementem wizyty jest część przyrodnicza, w której mieści się centrum ochrony jaszczurki olbrzymiej z El Hierro (Lagarto Gigante de El Hierro). Ten unikalny gatunek (przez lata uznawany za wymarły) został ponownie odkryty w XX wieku i od tego czasu prowadzone są działania, by uratować jego populację. W specjalnie przygotowanym ogrodzonym terenie możemy zobaczyć te zwierzęta z bliska i dowiedzieć się więcej o ich biologii, zagrożeniach i programie odbudowy gatunku. To jeden z niewielu przykładów udanej próby przywracania do życia gatunku endemicznego w tak małej i odizolowanej społeczności.
Spacerując po terenie ecomuseo, łatwo zauważyć, że wszystko tu zostało zrobione z myślą o szacunku do miejsca. Nawet ścieżki prowadzące między budynkami i wybiegami dla jaszczurek zostały zbudowane tak, by nie naruszać naturalnego ukształtowania terenu.

Niesamowicie wygięte drzewo – to skutek silnych wiatrów
El Julan
Z północnych rejonów El Hierro kierujemy się teraz na południowy zachód wyspy, w stronę miejsca, które różni się od wszystkiego, co dotąd mogliśmy zobaczyć. To El Julan – rozległy, niemal pustynny obszar o wyraźnie historycznym charakterze, pokazującym zupełnie inne oblicze tej wyspy. El Julan to przede wszystkim ślady, które pozostały po ludziach sprzed setek lat.
Droga w tym kierunku prowadzi przez górzyste rejony El Hierro, a ostatni odcinek, już za miejscowością El Pinar, wiedzie przez niemal zupełnie niezamieszkane tereny. Zanim jednak będzie można zejść w dół do strefy archeologicznej, trzeba zatrzymać się w nowoczesnym, ale dyskretnie wkomponowanym w otoczenie budynku – Centro de Interpretación de El Julan.
To miejsce nieprzypadkowe: ze względu na wrażliwy charakter stanowisk archeologicznych, zwiedzanie El Julan możliwe jest tylko z przewodnikiem, po uprzednim zgłoszeniu. W środku znajdziemy dobrze przygotowaną ekspozycję, która przedstawia historię tej części wyspy – ze szczególnym uwzględnieniem jej pierwotnych mieszkańców, Bimbachów. Niewiele o nich wiemy z pisanych źródeł, ponieważ nie pozostawili tekstów, a kontakt z Europejczykami oznaczał dla nich właściwie koniec istnienia jako odrębnej grupy. Ale w El Julan przetrwały ich ślady – zarówno w formie prostych osad, jak i w znacznie bardziej tajemniczych petroglifach, czyli rysunkach wyrytych w skałach.
Po krótkim wprowadzeniu przychodzi moment, by zejść w dół. Przewodnik prowadzi przez kamienistą, suchą ścieżkę, która schodzi zboczem w stronę strefy osadniczej. Co jakiś czas przewodnik zatrzymuje się, by pokazać ślady dawnych struktur: proste zagłębienia, fragmenty murów, miejsca, które kiedyś mogły być domami, schronami, magazynami.
Najbardziej intrygującą częścią są oczywiście petroglify. Wykute w bazaltowych skałach, czasem niemal niewidoczne bez odpowiedniego światła, przedstawiają figury geometryczne, spirale, linie, znaki o niejasnym znaczeniu. Nie wiadomo, czy miały charakter religijny, czy były rodzajem pisma, czy może stanowiły rodzaj kalendarza. Jedna z teorii mówi, że miejsce to służyło jako punkt obserwacyjny dla zmian położenia słońca, co mogło mieć znaczenie w uprawach lub rytuałach związanych z porami roku. Inna – że to przestrzeń obrzędowa, związana z wprowadzeniem młodych członków społeczności do dorosłości.

Strome zbocza na terenie El Julan
Wyspa Gomera
Po kilku dniach spędzonych na El Hierro, przyszedł czas na kolejną wyspę zachodniego archipelagu – La Gomerę. Choć geograficznie leży blisko, mentalnie i krajobrazowo jest zupełnie inna.
Do portu San Sebastián de La Gomera przypływa się zazwyczaj z Los Cristianos na Teneryfie. Promy kursują regularnie, a rejs trwa około godziny. Stolica wyspy to małe, białe miasteczko, ułożone amfiteatralnie wokół wzgórz, z głównym placem, parkiem i niską zabudową.
Warto też wspomnieć, że to właśnie z San Sebastián Kolumb wypłynął w swoją pierwszą podróż do Nowego Świata, a w mieście wciąż możemy zobaczyć studnię, z której czerpał wodę, oraz budynki, w których miał przebywać przed wyruszeniem w rejs.
Wyjątkowym elementem wyspy jest Silbo Gomero – tradycyjny język gwizdany, którego używano (i w niektórych miejscach wciąż się używa) do komunikacji na dużą odległość. Dzięki odbijaniu dźwięku od zboczy dolin, mieszkańcy potrafili „rozmawiać” ze sobą na dystansie kilku kilometrów. Język ten został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO, a dzieci w szkołach nadal uczą się go jako części lokalnej tożsamości. W muzeach lub centrach kultury można czasem zobaczyć pokaz lub spróbować własnych sił – choć bez znajomości systemu to bardziej zabawa niż realna rozmowa.

Kościół w San Sebastián
Parque Nacional de Garajonay
Serce wyspy bije jednak w jej środku – tam, gdzie rozciąga się Parque Nacional de Garajonay. Ten gęsty, wiecznie wilgotny las wawrzynowy, porośnięty mchem, z kształtami rodem z innego świata, to pozostałość po pradawnych lasach, które kiedyś porastały całą południową Europę. Dziś prawie nigdzie ich już nie ma – poza Gomerą.
Garajonay to relikt epoki trzeciorzędu, który do dziś przetrwał dzięki specyficznemu mikroklimatowi panującemu na wyspie. Wilgoć unosząca się w powietrzu, chmury zawieszające się nisko nad koronami drzew, stałe nawiewy pasatów – wszystko to sprawia, że krajobraz przypomina raczej scenografię do filmu fantasy niż miejsce na Atlantyku. Zamiast palm, suchych skał czy ciepłych wiatrów znanych z południa Teneryfy – czeka nas tutaj gęsty, zielony las, porośnięty mchem, z drzewami o poskręcanych konarach i ścieżkami wijącymi się między paprociami.
Na obszarze parku znajduje się sieć dobrze oznakowanych szlaków pieszych, dostosowanych do różnych poziomów kondycji. Możemy wybrać krótkie, godzinne pętle w pobliżu punktów widokowych albo całodniowe wędrówki prowadzące przez całą szerokość parku. Głównym punktem odniesienia jest Alto de Garajonay, najwyższy szczyt wyspy, mierzący 1 487 metrów n.p.m. Choć jego zdobycie nie wymaga specjalistycznego sprzętu ani nadludzkiego wysiłku, trasa potrafi dać w kość – głównie przez wilgoć i zmienne warunki atmosferyczne. Z okolic szczytu rozciąga się szeroka panorama całej wyspy – w pogodne dni możemy dostrzec nie tylko Teneryfę, ale też El Hierro, La Palmę i Gran Canarię.

Krajobrazy przypominają te z filmu Avatar
Wędrując przez park, można naprawdę poczuć, że jest się z dala od cywilizacji. Nie chodzi tylko o brak zabudowy (choć to też się liczy), ale o atmosferę miejsca, które żyje własnym rytmem. W wielu zakątkach słychać tylko szum liści i odgłosy ptaków. Tutaj żyją dwa rzadkie gatunki gołębi: paloma turqué i paloma rabiche, endemiczne dla Wysp Kanaryjskich. Oba są dość niepozorne i trudne do wypatrzenia, ale jeśli dopisze szczęście – można je dostrzec wśród gęstwiny. Oprócz ptaków, park jest też domem dla dziesiątek gatunków roślin, z których wiele występuje tylko tutaj. Charakterystyczne są ogromne paprocie, wiecznie zielone krzewy i drzewa wawrzynowe, których liście są grube, lśniące i lekko aromatyczne.
Ciekawostką jest, że choć Garajonay wygląda na dziki i nietknięty, ludzie byli obecni tu od bardzo dawna. Park nosi imię pary bohaterów miejscowej legendy – Gara i Jonay, których historia przypomina opowieść o Romeo i Julii. Według kanaryjskiego podania, młody Jonay z Teneryfy i piękna Gara z La Gomery zakochali się w sobie, ale ich miłość spotkała się ze sprzeciwem rodzin i społeczności. Uciekli więc razem w góry, gdzie na szczycie Garajonay popełnili samobójstwo, przebijając się wspólnie ostrym kawałkiem drewna. Choć historia jest tragiczna, w lokalnej kulturze wciąż żywa – i stanowi jedno z wielu świadectw, że ta ziemia ma głębokie korzenie nie tylko przyrodnicze, ale i duchowe.
W praktyce warto też pamiętać o kilku rzeczach. Wybierając się do Garajonay, dobrze jest zabrać ze sobą lekką, wodoodporną kurtkę, wygodne buty trekkingowe z dobrą przyczepnością i coś do picia oraz jedzenia – na trasie nie ma żadnych sklepów, a i zasięg telefoniczny bywa kapryśny. Choć temperatura nie spada tu dramatycznie, to wilgoć potrafi dać się we znaki, zwłaszcza w cieniu drzew.

Klimat tego miejsca jest niesamowity
Plaże La Palmy, El Hierro i La Gomery
Po intensywnym zwiedzaniu zachodnich Wysp Kanaryjskich, przychodzi moment, by spojrzeć archipelag z zupełnie innej perspektywy – od strony oceanu. Mimo że żadna z nich nie jest typową plażową destynacją, właśnie to sprawia, że tutejsze wybrzeża mają swój specyficzny charakter. Tutaj plaże są często surowe, nieoczywiste, ukryte między skałami lub dostępne tylko po stromym zejściu.
Na La Palmie, czyli „pięknej wyspie”, jak ją nazywają, pierwsze, co rzuca się w oczy, to kolor piasku. Głęboka czerń – efekt wulkanicznego pochodzenia wyspy. Czarny piasek nagrzewa się mocno, więc klapki są wręcz obowiązkowe, ale sam kontrast z błękitem oceanu daje duże wrażenie. Znaną plażą jest Puerto Naos – dość długa, z dobrze utrzymaną promenadą, palmami i kilkoma kawiarniami, gdzie możemy przysiąść z kawą lub lokalnym winem. To miejsce raczej spokojne, z łagodnym zejściem do wody, idealne na cały dzień bez pośpiechu.
Kilka kilometrów dalej znajduje się Charco Verde – mniejsza, bardziej lokalna plaża, często odwiedzana przez mieszkańców z dziećmi. Jej atutem jest osłonięcie od wiatru i przyjemna, spokojna woda. Dla odmiany Playa de Nogales, na północnym wschodzie, to miejsce zupełnie inne. Żeby się tam dostać, trzeba zejść długą, krętą ścieżką po klifach, ale kiedy już dojdzie się na dół, rozpościera się widok na szeroką, dziką plażę o surowym charakterze. Fale są tu zdecydowanie silniejsze, a ludzi zwykle niewielu. Natomiast na wschodzie wyspy, nieopodal lotniska, znajduje się Playa de los Cancajos – dobrze przygotowana do odwiedzin z dziećmi, ze sztucznymi falochronami, które uspokajają wodę i pozwalają na bezpieczne pływanie. Jest tu też kilka sklepików i knajpek.

Playa del Tazarcote
Przenieśmy się następnie na El Hierro, gdzie temat plaż wygląda zupełnie inaczej. To najmniejsza i najmniej zurbanizowana z wysp, a jej linia brzegowa jest w wielu miejscach wręcz niedostępna. Zamiast klasycznych plaż dominują tu naturalne baseny wykute w zastygłej lawie, często z minimalną ingerencją człowieka.
Szczególnie ciekawym miejscem jest Charco Azul – niewielkie kąpielisko otoczone skałami, gdzie ocean wpływa przez otwory między głazami, tworząc spokojne, naturalne baseny. Woda ma niesamowitą przejrzystość, a wejście do niej przypomina bardziej zejście do groty niż klasyczne plażowanie. Podobnie La Maceta – kompleks kilku basenów połączonych kamiennymi ścieżkami, z miejscami do siedzenia, leżenia, a nawet z małym barem.
Jedną z nielicznych klasycznych plaż na El Hierro jest Playa del Verodal. Piasek ma tu czerwonawy odcień, a krajobraz jest dramatyczny – wysokie klify, silne fale i żadnej zabudowy. Tutaj czuje się siłę oceanu i dzikość wyspy. Czasem ze względów bezpieczeństwa plaża bywa zamknięta, ale nawet samo spojrzenie z góry robi duże wrażenie.
Z kolei La Gomera natomiast oferuje coś pośredniego – trochę klasycznych plaż, trochę dzikich zatoczek, a całość osadzona jest w krajobrazie stromych gór schodzących wprost do oceanu. W Valle Gran Rey znajduje się Playa de La Calera – spokojna, szeroka plaża z czarnym piaskiem, która przyciąga zarówno lokalne rodziny, jak i długoterminowych podróżników. Niewiele dalej leży Playa del Inglés – dzika, szeroka, otoczona niskimi wydmami, z dala od zabudowań. To miejsce bez żadnej infrastruktury, cieszące się popularnością wśród naturystów.
Na południowym wschodzie wyspy znajduje się Playa de Santiago – kamienisto-piaszczysta plaża przy rybackiej miejscowości, z przyjemnym, lokalnym klimatem. Mniej znane, ale równie warte uwagi są plaże w okolicach Hermigua i Agulo. Często trzeba do nich zejść po krętych ścieżkach, czasem nie ma tam ani jednej osoby, a nagrodą są widoki, cisza i krystaliczna woda. W pogodny dzień można stąd dostrzec zarys Teneryfy na horyzoncie.
Wspólnym mianownikiem wszystkich trzech wysp jest to, że plażowanie ma tu zupełnie inny charakter niż na bardziej turystycznych wyspach jak Teneryfa czy Fuerteventura. Tutaj nie przyjeżdża się dla luksusowych resortów przy plaży, lecz po to, by poszukać miejsc, które nie są oczywiste.

Playa del Verodal
Fiesta de Nuestra Señora de los Reyes
To niezwykłe święto odbywające się na La Gomerze, w piękny sposób łączy religię, tradycję i wspólnotowy charakter lokalnej społeczności. Ma ono swoje miejsce w kalendarzu na początku stycznia, a jego korzenie sięgają wielu pokoleń wstecz. Wydarzenia są dedykowane Matce Boskiej Królowej, patronce mieszkańców Valle Gran Rey.
Centrum stanowi niewielka kaplica poświęcona Virgen de los Reyes, położona w dolinie otoczonej tarasowymi plantacjami palm i bananowców. Na kilka dni przed uroczystością mieszkańcy zaczynają przygotowania – ozdabiają ulice, organizują kwiaty i tradycyjny „ramo”, czyli symboliczny dar z owoców, chleba, wina i kwiatów, który zostaje ofiarowany podczas procesji. Tego dnia Valle Gran Rey wypełnia się muzyką chácaras (specjalnych kastanietów) i bębnów, które towarzyszą śpiewom pielgrzymów. Rytm tych instrumentów jest bardzo charakterystyczny dla La Gomery – to dźwięk, który słychać w niemal każdej większej lokalnej uroczystości i który natychmiast przywołuje ducha wyspy.
Procesja z figurą Matki Boskiej to główny moment obchodów. Figura niesiona jest przez mieszkańców ubranych w tradycyjne stroje – kobiety w długich spódnicach i kolorowych chustach, a mężczyźni w lnianych koszulach i kapeluszach. Trasa wiedzie przez najważniejsze punkty miejscowości, zatrzymując się przy ołtarzach ozdobionych kwiatami, palmowymi liśćmi i wstążkami.
Podczas fiesty nie brakuje stoisk z tradycyjnymi potrawami, w tym gofio amasado (mieszanka prażonych zbóż z miodem i serem), serów koziego pochodzenia czy też win z lokalnych winnic i słodkości takich jak rosquetes czy almendrados. Wieczorami na placu głównym odbywają się występy muzyczne i taneczne, często z udziałem lokalnych zespołów folkowych.
Fiesta de Nuestra Señora de los Reyes to świetna okazja, by zobaczyć, jak silne więzi łączą ludzi na małych wyspach i jak ważna w ich kulturze jest wspólnota. Całość fiesty kończy się uroczystą mszą w lokalnym kościele oraz symbolicznym powrotem figury do kaplicy. Oczywiście po zakończeniu oficjalnych ceremonii impreza nie ustaje – mieszkańcy kontynuują świętowanie przy muzyce i tańcu do późnych godzin nocnych.

Monumento Natural de La Fortaleza – La Gomera
Karnawał
Karnawał na zachodnich wyspach Kanaryjskich to zupełnie inny wymiar świętowania niż w popularnych, zatłoczonych kurortach Teneryfy czy Gran Canarii. Tutaj nie ma rozmachu telewizyjnych transmisji ani gigantycznych parad sponsorowanych przez międzynarodowe marki. Zamiast tego, karnawał przyjmuje formę lokalnego święta pełnego tradycji, które od pokoleń kształtują wyspiarską tożsamość.
Jeśli jeden karnawał na zachodnich Kanarach zasłużył na miano wyjątkowego, to z pewnością ten w Santa Cruz de La Palma. W poniedziałek karnawałowy, znany tutaj jako Día de Los Indianos, całe miasto przemienia się w morze bieli. Ulice zapełniają się tysiącami ludzi ubranych w eleganckie, kolonialne stroje z przełomu XIX i XX wieku: kobiety w koronkowych sukniach i kapeluszach z kwiatami, mężczyźni w białych garniturach i słomkowych panamach. Tradycja ta nawiązuje do czasów, gdy wielu mieszkańców La Palmy wyjeżdżało do Ameryki Łacińskiej (głównie na Kubę) w poszukiwaniu lepszego życia. Ci, którym się powiodło, wracali później na wyspę, bogatsi nie tylko materialnie, ale też kulturowo, przywożąc nowe zwyczaje i mody.
Dzień Los Indianos jest więc symbolicznym odtworzeniem tych powrotów – pełnym humoru i dystansu do samego siebie. Uczestnicy odgrywają role „indianos”, którzy przybyli z zamorskich krain, witają się, tańczą i pozdrawiają wszystkich wokół, obsypując się wzajemnie białym talkiem. To swoisty rytuał oczyszczenia i zabawy w jednym, a miasto przez kilka godzin tonie w bieli. W tle gra muzyka kubańska, pojawiają się orkiestry i karawany z muzykami, a na każdym rogu można usłyszeć rytmy guaracha i salsa vieja. Lokalne bary i kawiarnie serwują rum z miodem palmowym oraz typowe przekąski, a śmiech i muzyka nie ustają aż do późnej nocy.
Poza poniedziałkiem Los Indianos, karnawał na La Palmie trwa przez cały tydzień. W innych dniach odbywają się parady, wybory królowej karnawału, koncerty i pokazy taneczne, ale to właśnie ten biały poniedziałek pozostaje najbardziej rozpoznawalnym symbolem wyspy. To święto łączy mieszkańców wszystkich gmin i sprawia, że przez kilka dni La Palma żyje w rytmie radości i muzyki.
Z kolei na najmniejszej z trzech wysp – El Hierro, karnawał ma charakter bardziej surowy, ale też niezwykle oryginalny. Jego najbardziej znanym elementem są Los Carneros de Tigaday – czyli „kozły z Tigaday”. To unikalna tradycja obchodzona w miasteczku La Frontera w czasie karnawału, najczęściej w niedzielę i poniedziałek poprzedzający Środę Popielcową.
Podczas tych dni młodzi mężczyźni z lokalnej społeczności ubierają się w skóry kozłów, malują twarze sadzą i popiołem, a na plecach noszą rogi i kozie dzwonki. Wbiegają na ulice, strasząc przechodniów, goniąc ludzi i żartując z turystów. Choć może to wyglądać na chaotyczny wybryk, w rzeczywistości Los Carneros to rytuał o głębokich korzeniach, sięgających czasów, gdy mieszkańcy wyspy żegnali zimę i prosili o dobry rok dla swojego bydła. Koza była symbolem płodności, obfitości i siły – dlatego właśnie ona stała się centralnym motywem tej tradycji.
Współczesny karnawał w La Frontera łączy tę starą obrzędowość z nowoczesnymi elementami. Obok Carneros odbywają się parady, konkursy strojów, koncerty i tańce uliczne. Nie jest to jednak wydarzenie masowe – raczej rodzinne, swojskie, z naciskiem na lokalny folklor. W odróżnieniu od miejskich parad innych wysp, tutaj wszystko dzieje się w zasięgu kilku ulic, a większość uczestników zna się nawzajem. To daje karnawałowi w La Frontera niezwykle przyjazną, kameralną atmosferę.
Pozostała jeszcze wyspa La Gomera, na której karnawał nie ma jednej centralnej lokalizacji. W stolicy wyspy, San Sebastián de La Gomera, obchody rozpoczynają się już pod koniec lutego i trwają przez kilka dni. Program obejmuje szkolne występy zespołów muzycznych oraz tradycyjne „murgas” – grupy śpiewające satyryczne piosenki o sprawach politycznych i społecznych, często w żartobliwym tonie. Ulice stolicy wypełniają się barwnymi kostiumami, konfetti i śmiechem.
W innych gminach, takich jak Vallehermoso, Agulo czy Valle Gran Rey, obchody przybierają bardziej lokalny charakter. W Vallehermoso tradycją jest parada dzieci w ręcznie wykonanych strojach, podczas gdy w Valle Gran Rey duży nacisk kładzie się na muzykę – mieszkańcy przynoszą bębny i instrumenty perkusyjne, tworząc improwizowane grupy, które przechodzą ulicami miasteczka w rytmac h bębnów i śpiewu. La Gomera słynie z serdeczności i braku pośpiechu, więc tutejszy karnawał nie jest pokazem widowiskowym, lecz okazją do wspólnego bycia razem.
Choć każda z tych wysp obchodzi karnawał po swojemu, ostatni dzień obejmuje „Entierro de la Sardina”, czyli Pogrzeb Sardynki. To zabawna, symboliczna procesja, w której „żałobnicy” w czarnych ubraniach odprowadzają papierową rybę przez ulice miasta, po czym palą ją na plaży przy muzyce i śmiechu.

Klify na terenie rezerwatu El Hierro
Hostele i tanie hotele
Jeśli planujesz podróż na mniej turystyczne, ale niezwykle ciekawe Wyspy Kanaryjskie, czyli La Palmę, La Gomerę i El Hierro, to warto wcześniej przyjrzeć się opcji zakwaterowania. Na tych wyspach nie znajdziesz dziesiątek klasycznych hosteli z imprezowym klimatem i recepcją czynną całą dobę – zamiast tego czeka na Ciebie kameralna atmosfera, rodzinne pensjonaty i lokalne casa rurales. Ceny są jednak często zaskakująco przystępne, szczególnie poza sezonem.
Zacznijmy od La Palmy, gdzie Jedną z najbardziej budżetowych opcji jest La Palma Hostel – Pensión Central w Fuencaliente. Prywatne pokoje z łazienką dostępne są od 25 € za noc, a obiekt ma wspólną kuchnię, darmowe Wi-Fi i niewielki taras z widokiem na okoliczne wzgórza.
Jeśli natomiast szukasz najtańszego możliwego rozwiązania, to warto sprawdzić Albergue La Casa Encantada, gdzie łóżko w dormitorium może kosztować nawet 10 € za noc. Warunki są podstawowe, ale dla backpackerów to świetna opcja na start. Alternatywą jest Vagamundo Hostel – również tanio (około 12-14 €/noc), z bardzo przyjazną atmosferą i dogodną lokalizacją w pobliżu szlaków.
Jeśli preferujesz tani hotel zamiast hostelu, zwróć uwagę na Hotel Castillete i El Hotelito 27. Ceny zaczynają się od 50 € za pokój dwuosobowy z łazienką i balkonem, często z widokiem na ocean. W sezonie może być drożej, ale warto polować na promocje.
Z kolei La Gomera to wyspa bardziej surowa, mniej turystyczna i znacznie spokojniejsza. Jednym z najpopularniejszych i najtańszych hosteli jest Cactus Coliving, który działa również jako przestrzeń coworkingowa. Ceny zaczynają się od 16 € za łóżko w pokoju wieloosobowym. Miejsce jest bardzo dobrze oceniane przez cyfrowych nomadów i długoterminowych podróżników.
Innym godnym polecenia miejscem jest Arena Nest Hostel, położony w Valle Gran Rey. To nieco bardziej turystyczna część wyspy, a hostel ma dobre opinie, przyjazną atmosferę i możliwość wynajęcia prywatnych pokoi. Ceny zaczynają się od 25 € za łóżko w dormitorium i 50 € za pokój dwuosobowy.
Jeśli chodzi o tanie hotele i pensjonaty, La Gomera również ma kilka przyzwoitych opcji, zwłaszcza w miasteczkach Hermigua i San Sebastián. Przykładowo, Casa Escuela w Valle Gran Rey to prosty i zachwalany dom gościnny z pokojami od 35 €. W Hermigua warto sprawdzić dobrze oceniany Casa El Patio, który ma pokoje od około 40 € za noc.
Natomiast El Hierro to najmniejsza i najmniej dostępna wyspa archipelagu, więc i oferta noclegowa jest najbardziej ograniczona. Typowych hosteli w klasycznym rozumieniu praktycznie brak. Ale nie oznacza to, że nie znajdziemy tu taniego miejsca na nocleg.
Polecany jest tutaj 7 Calcosas w Valverde – prosty pensjonat z pokojami od 25 € za noc. Innym miejscem wartym uwagi jest Pension El Guanche w miejscowości Frontera. Nocleg w pokoju prywatnym z łazienką kosztuje od 30 €. Jest to dobra baza wypadowa na wędrówki.
Z nieco droższych, ale wciąż stosunkowo budżetowych opcji warto wspomnieć o Hotelu Boomerang w Valverde – pokoje są od 45 € za noc, często z widokiem na ocean.

Kaldera wulkanu Tajogalite
Hotele średniej klasy
Przejdźmy teraz płynnie do hoteli średniej klasy – czyli tych, które nie zrujnują budżetu, ale oferują już nieco więcej komfortu: prywatne łazienki, lepszą lokalizację, klimatyzację, śniadanie w cenie i często przyjemny standard 3 gwiazdek.
La Palma oferuje naprawdę szeroki wybór hoteli średniej klasy, szczególnie w większych miejscowościach jak Santa Cruz de La Palma, Los Llanos de Aridane i Tazacorte. Ceny są tu umiarkowane, a standard często zaskakująco wysoki w stosunku do ceny.
Dobrym przykładem jest Hotel El Galeón, położony na wzgórzu z widokiem na port w Santa Cruz. Posiada przestronne pokoje z balkonami i aneksem kuchennym. Ceny zaczynają się od 50 € za noc.
W Los Llanos warto spojrzeć na Hotel Valle Aridane – klasyczny miejski hotel, trzygwiazdkowy, z klimatyzacją, windą i wygodnymi pokojami. Ceny zazwyczaj oscylują wokół 55-65 € za noc, z możliwością wykupienia śniadania za niewielką dopłatą.
Natomiast na La Gomerze hoteli średniej klasy nie ma wiele, ale te, które są – zazwyczaj oferują świetny stosunek ceny do jakości. To wyspa bardziej kameralna, więc obiekty są mniejsze, często prowadzone przez rodziny, z indywidualnym podejściem do gości.
W stolicy wyspy, San Sebastián de La Gomera, dobrym wyborem jest Hotel Torre del Conde – świetna lokalizacja w parku, 2 minuty od promu, z balkonami i widokiem na ocean lub zamek. Ceny zaczynają od 65 € za noc.
W Valle Gran Rey, czyli najpopularniejszym kurorcie La Gomery, również znajdziemy kilka dobrze ocenianych hoteli. Jako przykład może posłużyć Hotel Playa Calera, z dużym tarasem, basenem i pokojami typu studio z aneksem kuchennym. Ceny zaczynają się od 75 €, ale poza sezonem można znaleźć oferty od 65 €.
Nieco taniej wypada Hotel Jardín Concha – rodzinny obiekt z przepięknym ogrodem i widokiem na dolinę. Pokój 2-osobowy kosztuje zazwyczaj 50-60 €, często ze śniadaniem w cenie. Klimat jest spokojny, idealny dla osób unikających turystycznego zgiełku.
Z kolei El Hierro to wyspa bardzo spokojna i choć liczba hoteli jest ograniczona, to wśród dostępnych opcji znajdziemy kilka naprawdę godnych polecenia. Dominują tu niewielkie hotele rodzinne, butikowe pensjonaty i adaptowane domy wiejskie.
Najbardziej znanym hotelem średniej klasy jest Hotel Boomerang w Valverde. To klasyczny hotel z własnym parkingiem, codziennym serwisem i pokojami z balkonami. Ceny są zwykle w granicach 55-65 € za noc.
W Fronterze warto rozważyć Hotel Ida Inés – obiekt zlokalizowany na zboczu z widokiem na dolinę El Golfo. Pokoje urządzone prosto, ale schludnie. Cena za pokój dwuosobowy wynosi około 50-60 €, z możliwością dokupienia śniadania.
Dla tych, którzy szukają nieco więcej prywatności, dobrym wyborem będzie Hotel Puntagrande – niewielki, ale bardzo oryginalny hotel na klifie, z widokiem na otwarty ocean. Ceny wyższe – od 80 € wzwyż, ale wrażenie absolutnej ciszy i odcięcia od świata robi swoje. Zdecydowanie coś dla par lub osób piszących książkę 🙂

Parador de el Hierro
Luksusowe hotele
Choć La Palma, La Gomera i El Hierro są kojarzone głównie z naturą, spokojem i turystyką niezależną, to znajdziemy tu również obiekty, które można określić mianem luksusowych. Oczywiście, nie są to hotele w stylu Dubaju czy Bali – raczej kameralne, starannie prowadzone miejsca z piękną lokalizacją, wysokim standardem usług, stylowymi wnętrzami i często wyjątkową historią.
Na La Palmie luksus oznacza elegancję z lokalnym charakterem. Tutejsze drogie hotele rzadko są wielkimi resortami, a częściej to kameralne apartamentowce lub butikowe obiekty z ograniczoną liczbą pokoi, ale świetną obsługą i widokami.
Suites Plaza Vandale, położony w Santa Cruz de La Palma, to kwintesencja nowoczesnego luksusu na małą skalę. Znajduje się w zabytkowym centrum stolicy wyspy i oferuje, eleganckie apartamenty z nowoczesnymi meblami, dużymi łóżkami, świetnie wyposażoną kuchnią i widokiem na ocean. Ceny zaczynają się od 130 € za noc.
Casa Emblemática Salgado, również znajdujący się w Santa Cruz, to luksusowy dom typu boutique w klimacie kolonialnym. Znajdziesz tu pokoje z belkowaniami, stylowe meble, wysokie sufity i lokalną architekturę. Ceny zaczynają się od 120 € za noc za pokój dwuosobowy z prywatnym patio lub balkonem.
Natomiast Hotel Hacienda San Jorge, położony w Los Cancajos, to większy kompleks, ale nadal kameralny. Posiada on basen z wodą morską, tropikalny ogród i spa. Dużym atutem jest również lokalizacja i stosunkowo duży teren, jak na warunki La Palmy. Ceny zaczynają się od 150 € za noc za apartament typu suite lub pokój z widokiem na ocean.
Na La Gomerze sytuacja wygląda nieco inaczej. Tu dominują dwa hotele, które wybijają się jako obiekty wyraźnie wyższego standardu: Hotel Jardín Tecina oraz Parador de La Gomera. Oba prezentują zupełnie inne podejście do luksusu – pierwszy to klasyczny resort, a drugi to stylowy hotel z duszą.
Zacznijmy od Hotel Jardín Tecina. Położony jest na klifie, z rozległym kompleksem ogrodów, pięcioma basenami, kortami tenisowymi, polem golfowym, spa, kilkoma restauracjami i spektakularnymi widokami na Teneryfę i ocean. Pokoje rozmieszczone są w stylu bungalowów, z prywatnymi tarasami. Ceny zaczynają się od od 160 € za pokój standardowy, ale za pokój z widokiem na ocean lub suite trzeba często ponad 200 € za noc.
Parador de La Gomera to natomiast sieć hiszpańskich hoteli klasy premium, zlokalizowanych w budynkach historycznych. Ten na La Gomerze mieści się w stylowym dworze kolonialnym z tropikalnym ogrodem, kameralnym basenem i tarasem z widokiem na El Teide. Pokoje są urządzone klasycznie – dużo drewna, elegancji i przestrzeni. Ceny zaczynają się od 170 € za noc.
Pozostała jeszcze wyspa El Hierro. Technicznie nie oferuje ona typowego luksusu w stylu resortowym. Ale właśnie tu możemy znaleźć ciszę i wyjątkowe lokalizacje, które biją na głowę niejedno 5-gwiazdkowe SPA.
Hotel Puntagrande jest przez wielu uznawany za jeden z najmniejszych luksusowych hoteli świata. Zbudowany na skale, bezpośrednio nad oceanem, posiada zaledwie kilka pokoi, ale każdy z wyjątkowym wystrojem i widokiem na otwartą wodę. Restauracja hotelowa serwuje dania z lokalnych produktów, wina kanaryjskie i ryby prosto z połowu. Ceny zaczynają się od 200 € za noc.
Natomiast Parador de El Hierro, zachwyca położeniem tuż przy plaży, u stóp wysokiego klifu. Oferuje klasyczne pokoje z balkonem, restaurację, eleganckie lobby, a przede wszystkim – niezwykły spokój i widoki, które potrafią zredukować stres do zera. Ceny zaczynają się od 160 € za noc, a pokoje premium od 200 € za noc.

Jaskinia i basen lawowy
Apartamenty
Wynajem apartamentu to świetny wybór, zwłaszcza na Kanarach – wiele osób podróżuje tu na dłużej, pracuje zdalnie, a życie toczy się spokojnie i niespiesznie. Apartamenty dają więcej miejsca niż hotelowy pokój, zwykle mają kuchnię (czasem aneks), własny balkon lub taras, a niektóre zapewniają też dostęp do basenu, ogrodu czy pralki.
Na La Palmie apartamenty znajdziemy niemal wszędzie – większość z nich to niewielkie rodzinne obiekty lub apartamentowce z wynajmem krótkoterminowym. Jedną z propozycji są położone w stolicy (Santa Cruz de La Palma) Apartamentos La Fuente. To dobrze wyposażone apartamenty z aneksem kuchennym, Wi-Fi i często z balkonem. Ceny zaczynają się od 55 € za noc za apartament 1-pokojowy.
Natomiast Apartamentos Adjovimar, położone w Los Llanos de Aridane, są szczególnie popularne wśród turystów długoterminowych. Jest to szczególnie wygodny punkt wypadowy w kierunku Parku Narodowego Caldera de Taburiente. Ceny zaczynają się od 75 € za noc za 2-osobowy apartament. Z kolei Residencial Las Norias to obiekt z bardzo ładnymi, dużymi apartamentami z widokiem na ocean. Ceny zaczynają się od 70 € za noc,

Apartamenty i Hotel Jardín Tecina – La Gomera
Jedzenie
Jedzenie na Wyspach Kanaryjskich to prawdziwa przyjemność. Lokalne restauracje i bary oferują szeroki wybór dań, od tradycyjnych tapas, przez świeże owoce morza, po dania kuchni międzynarodowej. Za kawę i ciastko w kawiarni zapłacimy zwykle około 1,50 do 2,50 €, a śniadanie na mieście, które może obejmować tost, sok i kawę, kosztuje przeciętnie od 5 do 7 €.
Jeśli chodzi o lunch, to w niedrogiej restauracji ceny dań zaczynają się od około 8 €, a mogą sięgać do 12 €. Obiad w restauracji średniej klasy to koszt rzędu 15 do 25 € za danie główne wraz z napojem. Dla miłośników tapas przygotowano porcje w cenie od 12 do 20 € za zestaw, który spokojnie wystarczy na kilka osób. Lokalne piwo w barze kosztuje zazwyczaj od 1,50 do 3 € za małą butelkę lub kufel, a butelka wina w restauracji to wydatek rzędu 10-20 €.
Zakupy spożywcze
Zakupy spożywcze na Wyspach Kanaryjskich także są całkiem przystępne. Najlepiej kupować w supermarketach takich jak Mercadona, Lidl czy Hiperdino.
Mleko (1 l) ≈ €0,85 – €1,20
Chleb biały (1 kg) ≈ €2,00 – €3,50
Ryż biały (1 kg) ≈ €0,90 – €1,50
Jaja (12 sztuk) ≈ €2,00 – €3,00
Ser lokalny (1 kg) ≈ €9,00 – €12,00
Filety z kurczaka (1 kg) ≈ €6,00 – €9,00
Wołowina (1 kg) ≈ €10,00 – €14,00
Jabłka (1 kg) ≈ €1,40 – €2,50
Banany (1 kg) ≈ €1,00 – €1,80
Pomidory (1 kg) ≈ €1,20 – €2,20
Ziemniaki (1 kg) ≈ €1,00 – €2,00
Transport
Transport na Wyspach Kanaryjskich jest dobrze zorganizowany i stosunkowo tani, zwłaszcza jeśli poruszamy się po jednej wyspie. Bilet na autobus miejski kosztuje około 1,40 do 3 €, zależnie od długości trasy i strefy, w której się znajdujemy. Taksówki mają startowy koszt około 3 €, a dalej płacimy około 1 do 1,50 € za kilometr. Wynajem samochodu jest bardzo wygodnym sposobem na zwiedzanie i kosztuje od 25 do 40 € za dobę w przypadku małego auta, choć ceny mogą być niższe poza sezonem. W przypadku podróży między wyspami trzeba liczyć się z koniecznością wykupienia biletu na prom, którego koszt w jedną stronę to zazwyczaj od 30 do 70 €, w zależności od dystansu i operatora.

Roque de Ojila – La Gomera
Restauracje i bary w popularnych miejscach często mają wyższe ceny. Jeśli chcesz spróbować lokalnej kuchni i zaoszczędzić, poszukaj mniejszych miejsc w mniej uczęszczanych dzielnicach. Lokalne „bocadillo bar” czy małe „guachinche” serwują dobre jedzenie w przystępnej cenie.
Jeśli wynajmujesz samochód, porównuj oferty i rezerwuj z wyprzedzeniem
Wynajem aut bez wcześniejszej rezerwacji może być droższy, zwłaszcza w sezonie. Sprawdź różne wypożyczalnie i oferty online, czasem można trafić na naprawdę dobre promocje.
W restauracjach pytaj o menu dnia (menú del día), często złożone z przystawki, dania głównego i napoju. To ekonomiczna i smaczna opcja.
Używaj kremu z filtrem, nakrycia głowy i pij dużo wody – słońce na Wyspach Kanaryjskich bywa mocne, nawet jeśli nie czujesz upału.
Jeśli planujesz wypożyczyć samochód – sprawdź czy zakwaterowanie ma parking lub czy parking jest płatny (czasem miasta mają strefy płatnego parkowania)
Menu del Día (zestaw lunchowy – przystawka, danie główne, deser + napój) może kosztować ≈ €8-15 w mniej turystycznych miejscach.
Zakupy w supermarketach (na śniadania, przekąski) to świetna oszczędność – polecane szczególnie jeśli masz kuchnię w apartamencie.
Jedz w lokalnych restauracjach, z dala od największego natężenia turystów – często lepsza jakość i niższe ceny.
Supermarkety Mercadona, Hiperdino, Lidl, Spar oferują najlepszy stosunek ceny do jakości.
Lokalne knajpki („guachinches”) mają niższe ceny i lokalne potrawy o świetnej jakości.

San Sebastian de la Gomera
Jeżeli treści na blogu wprowadzają Cię w dobry nastrój, odpocznij i ciesz się podróżą przy filiżance dobrej kawy. Mnie też możesz postawić kawę. Dziękuję za wsparcie 🙂







